Co dalej ze smogiem w Mszanie Dolnej?

Deprecjonowany latami przez radnych i Urząd Miasta problem zanieczyszczenia powietrza w Mszanie Dolnej będzie musiał być przez nich podjęty. Rękawicę rzucił bowiem pozostałym włodarzom radny Michał Liszka. Parę miesięcy po akcji straży miejskiej, która miała mieć charakter informacyjny a skończyła się sianiem dezinformacji.

Sprawa zaczęła się w październiku 2018 r., gdy rozmawiałem z kilkoma mieszkańcami ulic Rynek i Matejki, zachęcając ich do wymiany pieców na nowe, z mniejszą emisją szkodliwych pyłów, co też planowane jest w moim rodzinnym domu w te wakacje. Wtedy, jesienią obowiązywały jeszcze dwa programy dotacji (wojewódzkich i rządowych). Niektórzy moi rozmówcy bagatelizowali konieczność wymiany pieców oraz szkodliwości dymu. Parę tygodni później (po wyborach samorządowych) podzieliłem się tymi informacjami z radnymi i nową burmistrz miasta, zachęcając ich do przeprowadzenia akcji edukacyjnej. Równocześnie poprosiłem Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Krakowie o zbadanie jakości powietrza w Mszanie Dolnej (WIOŚ dysponuje przenośnym czujnikiem). W odpowiedzi poinformowano mnie, że powietrze mogą zbadać na wniosek Urzędu Miasta, jak również na wniosek UM mogą zainstalować w Mszanie czujnik na stałe.

Te rozmowy odbyły się akurat tuż przed samymi wyborami, więc zapytałem kandydatów na burmistrza: Józefa Kowalczyka i Annę Pękałę, czy zgodzą się na instalację czujnika WIOŚ, jeśli wygrają wybory. Józef Kowalczyk potwierdził, że tak i zapisał numer telefonu do inspektoratu. Anna Pękała stwierdziła, że jeśli będzie to bezpłatnie – to raczej tak.

Tymczasem WIOŚ sam skontaktował się z Urzędem Miasta informując o moim zgłoszeniu i wnioskując o kontrolę pieców przy ul. Matejki i Rynek. Strażnicy miejscy ruszyli w teren, odwiedzając kilkadziesiąt domów, a na końcu mój rodzinny. Gdy tam dotarli o 7.30 rano poinformowałem ich, że kontrolę będę nagrywał na dyktafon, na co wyrazili zgodę. Zaczęło się obiecująco. Panowie w stercie drewna znaleźli dwie deseczki polakierowane z jednej strony, zwracając uwagę, że nie można takich wrzucać do pieca. Później też wskazali na siatkę reklamową znajdującą się w tym samym pomieszczeniu co piec – ostrzegając, aby przypadkiem nie trafiła do niego. Następnie sprawdzili palenisko, a na koniec poinformowali o możliwości wymiany pieca z dofinansowaniem. Do tego momentu operacja przebiegała wzorowo.

Niestety, gdy zacząłem zadawać pytania, sprawy się komplikowały. Okazało się, że strażnicy mylili sobie ciągle ustawę antysmogową (jest taka?) z uchwałą antysmogową. Gdy doszliśmy do porozumienia, że chodzi o uchwałę antysmogową (Sejmiku Województwa Małopolskiego z dnia 23 stycznia 2017 r.), to zaczęły się kolejne schody. Otóż Sejmik podjął uchwałę, w której powołuje się na normy wyznaczone w unijnym Ekoprojekcie. Tego strażnicy nie tylko nie wiedzieli, ale wręcz zapierali się, że uchwała nie ma nic wspólnego z Ekoprojektem. Tymczasem właśnie na jego podstawie krakowski Sejmik zabronił instalowania w Małopolsce od LIPCA 2017 r. pieców nie spełniających norm Ekoprojektu… Zdarzało się jednak w Mszanie, że po tym terminie mieszkańcy nielegalnie instalowali piece (sprzedawcy prawdopodobnie zatajają tę informację chcąc pozbyć się pieców).

Strażnicy, jak przyznali, podczas kontroli nie tylko nie sprawdzali dokumentacji (choć wg przedstawicieli Urzędu Marszałkowskiego zezwala im na to §7 wspomnianej uchwały), ale też nie informowali (bo sami o tym nie wiedzieli) mieszkańców, że od 2017 r. można montować wyłącznie piece spełniające normy Ekoprojektu.

To dość zaskakujące, że strażnicy poszli w teren kontrolować i karać ludzi na podstawie prawa, którego najwidoczniej nie znali (nie rozumieli?), ale mylić się jest rzeczą ludzką. Pytanie, jak wielu mieszkańców utrzymali w przekonaniu, że posiadają dobry piec i nie muszą go wymieniać? Jak wielu mieszkańców po tej wizycie wymieniło piec na byle jaki, bo strażnicy sugerowali, że na razie można?

Poinformowałem o felernej akcji przewodniczącego nowej Rady Miasta, Janusza Matogę, jak również o tym, że mszański proboszcz Jerzy Raźny jest zainteresowany wspólną akcją edukacyjną w kwestiach zanieczyszczenia powietrza (wywiad z proboszczem). W odpowiedzi J. Matoga napisał ”mam nadzieję, że P. Burmistrz ich pouczyła…”, co dotyczyło strażników. O proboszczu nie odpisał wcale.

Napisałem też do wiceprzewodniczącej Rady Janiny Flig. Nie odpowiedziała.

O problem pytałem też Burmistrz Annę Pękałę. Parę miesięcy później poinformowała mnie, że strażnicy zaprzeczyli (może zapomnieli, że nagrywałem tę rozmowę?), aby wprowadzali w błąd mieszkańców, co dla niej zamyka sprawę.

Co zatem planuje Urząd? Straż miejska ma kontynuować kontrole pieców, ale nie są planowane wizyty i sprostowania w gospodarstwach, gdzie wykonano już (błędne – moim zdaniem) kontrole. Będą też ogłoszenia w prasie i kontynuowane spotkania dla mieszkańców, na których będą informowani o możliwości skorzystania z dotacji na wymianę pieca (o czym mówi też strona urzędu). Burmistrz pokazała mi także ulotkę, jaka ma dotrzeć do mszaniaków. Jest tam informacja o karach za używanie niewłaściwych pieców. Nie ma jednak sprostowania informacji, którą rozpowszechniała Straż Miejska i nie ma też treści edukujących, tłumaczących, czemu służy wymiana pieców.

Tymczasem emisja pyłów z przypadku starych pieców przyczynia się do zanieczyszczenia powietrza i smogu, które wywołują nie tylko tymczasowe złe samopoczucie, ale też zwiększają ryzyko astmy u dzieci oraz nowotworów u dorosłych, szczególnie raka płuc…

Burmistrz poinformowała mnie ponadto, że nie zwrócono się do WIOŚ w sprawie instalacji czujnika, ale ma to w planach. 31 stycznia wysłałem do Burmistrz kolejne pytania. 5 marca otrzymałem odpowiedź, że w zasadzie to burmistrz nie ma już nic do dodania.

O czujnik powietrza pytałem też poprzednią Radę i Burmistrza. Przeszło rok temu, 11 stycznia 2018 r. wysłałem do nich to pismo zwracając uwagę na problem smogu w mieście. Czy Radni i Burmistrz celowo ukrywali przed mieszkańcami informację o zanieczyszczeniu powietrza? Na tamten list nie odpowiedziano mi nigdy.

Aktualnie jedynym radnym, który podjął ze mną temat jakości powietrza w mieście jest Michał Liszka. Problem ten włączył również w swoje zajęcia malarskie z dziećmi – zanieczyszczenie powietrza stało się inspiracją dla niektórych prac. Radny przygotował też szerszy program działań dla Miasta, zatwierdzony przez Burmistrz, w ramach którego odbędą się m.in. konkursy: plastyczny i literacki dla dzieci poświęcony problemowi zanieczyszczeń, a także konkurs na najbardziej ekologiczna firmę miasta i najbardziej ekologiczne gospodarstwo domowe.

Michał Liszka zapowiedział również instalację w Mszanie (z jego inicjatywy, nie Urzędu) jeszcze w tym miesiącu czujnika jakości powietrza Airly. Pozostaje zatem pytanie, gdzie go zainstalować, aby był możliwie uniwersalnym źródłem informacji dla mieszkańców? Wszak nie trudno zauważyć, że w tym samym czasie poziom zanieczyszczenia jest różny w kilku miejscach, a mieszkańcy potrzebują informacji, gdzie i kiedy można iść na spacer, a kiedy nie… Być może jeden taki czujnik nie rozwiąże problemu, zwłaszcza, że Airly to proste czujniki i zdarza się, że gdy aplikacja mobilna Airly zachęca do spaceru na południu Krakowa, aplikacja Air Matters (związana z czujnikami WIOŚ) w tej samej lokalizacji ostrzega, aby ….nie wychodzić z domu. To akurat sam zaobserwowałem, choć czytałem też o odwrotnych sytuacjach. Czy i jak Miasto zmierzy się z tym problemem?

Bartłomiej Zobek